Poranek.
Twoje dziecko je kanapkę, Ty robisz trzecią kawę. W kuchni brudne naczynia, w głowie lista zadań, a na sercu… coś ciężkiego, ale nie wiadomo co.
Może wszystko działa – dziecko rośnie, dom ogarnięty, praca „jakoś idzie”. A jednak w środku czujesz: czegoś brakuje.
Nie chodzi o brak snu. Ani o pomoc do ogarnięcia prania.
Chodzi o coś cichszego. Głębszego. Jakby brakowało Ciebie.
Jak wygląda macierzyństwo, w którym czegoś brakuje?
To nie jest macierzyństwo, w którym nie kochasz swojego dziecka. Ani takie, w którym sobie nie radzisz. To raczej codzienność, w której wszystko „działa” – przewijanie, karmienie, obowiązki, praca – ale Ty czujesz się jakbyś była za szybą. Jakby życie działo się obok Ciebie.
Nie wiesz, kiedy ostatni raz miałaś moment tylko dla siebie. Taki, w którym zrobiłaś coś wyłącznie dlatego, że tego chcesz. Nie dlatego, że trzeba, że wypada. Nie taki „kawa w biegu”, tylko taki, w którym czujesz: „jestem tu, oddycham, to moje życie”. Być może nawet się uśmiechasz, planujesz, funkcjonujesz – ale gdzieś w środku jesteś na autopilocie. Czujesz, że coś w Tobie wygasło. Że jesteś obecna dla innych, ale już nie dla siebie.
Zgubić siebie – co to właściwie znaczy?
Dla wielu kobiet to uczucie, że gdzieś po drodze przestały być ważne. Nie dlatego, że ktoś im to powiedział. To dzieje się powoli. Codziennie trochę. Kiedy zaczynasz wcześniej wstawać, żeby ogarnąć wszystko przed pobudką dziecka. Kiedy w sklepie wybierasz dla innych, zapominając o sobie. Kiedy jesz w biegu, bo przecież „to tylko obiad”. Kiedy Twoje potrzeby są zawsze do zrobienia potem.
Na początku to drobiazgi – rezygnacja z własnego rytuału, odłożony telefon do przyjaciółki, przemilczane „mam dość”. Ale z czasem te drobiazgi składają się na całość, w której coraz trudniej Ci siebie odnaleźć.
Zamiast “czuję”, wchodzisz w tryb “działam”.
Zamiast “potrzebuję”, myślisz “ogarnę później”.

Zaczynasz się łapać na tym, że nie wiesz, co lubisz. Nie pamiętasz, kiedy ostatni raz śmiałaś się z serca, nie dla kogoś, ale dla siebie. Nie potrafisz powiedzieć, czego teraz najbardziej potrzebujesz – bo nie masz do siebie dostępu. Jakbyś rozlała się w zadaniach, oczekiwaniach i rolach, które pełnisz.
I nawet jeśli masz dobre dni, to gdzieś w tle czai się pytanie:
„Czy to już wszystko? Czy to teraz moje życie?”
Zgubienie siebie nie zawsze boli od razu. To raczej takie delikatne oddalanie się od siebie… które łatwo zignorować. Ale ciało wie. Emocje się odzywają. I w którymś momencie – czujesz, że nie wiesz już, kim jesteś, kiedy nikt Cię o nic nie prosi.
Jeśli coś w Tobie właśnie drgnęło, to być może ten artykuł ma być Twoim zatrzymaniem. Twoją lampką. Twoim „hej, ja też jestem ważna”.
Dlaczego tak trudno to zauważyć – i jeszcze trudniej zmienić?
Bo nikt Ci nie mówił, że możesz siebie zgubić nie przez dramat, ale przez codzienność. Że można się oddalić od siebie właśnie wtedy, kiedy wszystko wydaje się „w porządku”. A jeszcze trudniej to zmienić, bo świat mówi: „To normalne. Tak wygląda macierzyństwo.”
Tylko że co innego chaos, a co innego emocjonalna nieobecność. Co innego nie spać, a co innego nie czuć nic. I jeśli trwasz w niej zbyt długo, to w pewnym momencie może się wydawać, że już inaczej się nie da. Że to jest nowa „normalność”. Że nie masz prawa oczekiwać więcej.
Pewnie masz już dość tekstów w stylu:
„po prostu zadbaj o siebie”, „zmień swoje nastawienie”, „wszystko zależy od Ciebie”
Ja też na nie przewracałam oczami.
Ten tekst nie jest o tym. Nie obarczam Cię odpowiedzialnością za cały świat. Chcę tylko przypomnieć Ci, że masz prawo być obecna.
Nie idealna. Obecna. Dla siebie.
Powrót do siebie nie zaczyna się od zmiany życia – tylko od małego zatrzymania
Nie musisz mieć gotowego planu. Nie musisz wiedzieć, dokąd zmierzasz.
Możesz być zmęczona, w dresie, z kubkiem zimnej kawy w dłoni i bałaganem wokół – i właśnie tam, gdzie jesteś, zacząć wracać do siebie.
Powrót do siebie nie oznacza, że porzucasz wszystko i wyjeżdżasz na warsztaty medytacyjne w górach. (Choć brzmi kusząco, prawda?)
To raczej moment, w którym mówisz: „Chcę być bliżej siebie. Z tym, co mam, w miejscu, w którym jestem.”
I robisz ten jeden mały gest.
To może być:

To są małe gesty. Ale właśnie z takich mikrogestów buduje się nowy kontakt ze sobą. Nie musisz czekać na lepszy moment. Ten, w którym jesteś teraz – wystarczy.
Nie jesteś sama – i nie musisz szukać siebie w ciemno
To, co czujesz, jest ważne. I prawdziwe. I choć może Ci się wydawać, że jesteś jedyną kobietą, która myśli „czy to już zawsze tak będzie?”, to zapewniam Cię – nie jesteś sama.
Wiele kobiet, z którymi pracuję, opisuje ten sam stan: funkcjonuję, ogarniam, kocham… ale gdzieś po drodze zgubiłam siebie. I choć każda z nich ma inną historię, to wiele z nich odnajduje ulgę już w tym jednym zdaniu: „Nie muszę robić tego sama.”
„Nie sądziłam, że coś tak prostego da mi takie poczucie ulgi. Nie rozwiązałam swojego życia, ale po raz pierwszy od dawna przestałam się oskarżać o wszystko.” – napisała jedna z kobiet, które przeczytały mój e-book.
Właśnie dlatego stworzyłam darmowy e-book „5 kroków do wewnętrznego spokoju w macierzyństwie” – nie jako poradnik, ale jako czułą mapę powrotu do siebie.
Bez rewolucji. Bez presji. Za to z miejscem na Twój własny rytm.
📥 Jeśli czujesz, że to, co przeczytałaś, poruszyło choć jedną strunę w Tobie – nie zostawiaj tego na potem. Pobierz e-book. Przeczytaj jeden krok. Zobacz, co to zmienia. Może nie wszystko. Ale może właśnie to jedno, czego teraz najbardziej potrzebujesz
Na koniec…
Jeśli czujesz, że w Twoim macierzyństwie czegoś brakuje – to nie znaczy, że robisz coś źle.
To może być znak, że gdzieś po drodze straciłaś ze sobą kontakt.
A to naprawdę się zdarza – nawet najbardziej kochającym, troskliwym, obecnym mamom.
Nie musisz tego „naprawiać”. Nie musisz szukać szybkiego rozwiązania.
Ale możesz zacząć wracać do siebie – krok po kroku. Z troską, bez pośpiechu.